Ankh w Potoku

Zespół Ankh odkryłem kiedy byłem w liceum (bardzo dawno temu, aż się wierzyć nie chce). Pożyczyłem od kolegi kasetę, czarny album Potem słuchałem go od deski do deski, właściwie bez przerwy, kasetę musiałem kupować chyba kilka razy, bo tak bardzo była krecona. Nie było chyba klasowej imprezy, podczas której nie czekaliśmy w kolejce puszczanych kawałków, by móc rozkręcić pogo przy “Bramie” czy “Krainie umarłych”. Uwielbiam połączenie poezji, muzyki klasycznej, punku i metalu. Teraz kiedy zobaczyłem, że Ankh ma grać koncert w Pubie Potok, wiedziałem, że muszę tam być. 

Samo miejsce - Pub Potok kiedy tylko przekroczyłem próg przeniosło mnie w zupełnie inny wymiar, wyjęty z filmów Davida Lyncha, wchodząc do kolejnych pokojów w uszach niemal słyszałem szalone solo na saksofonie, a słowo “Rammstein” odbijało się echem od ścian.

Jak zawsze, kiedy tylko mam taką możliwość, pojawiłem się wcześniej, żeby być na próbie. Uwielbiam to i tym razem też było warto. Bardzo wiele zdjęć, przez pryzmat których pamiętam dane wydarzenie. Tak też było teraz, małe momenty jak wspólna herbata, pita pomiędzy piosenkami, chwila rozprężenia (być może bez imienia).

A potem był koncert i wszystko inne przestało się liczyć. Ankh to dla mnie idealne połączenie surowej energii z tekstami, które trafiają w czuły punkt. I to było widać na widowni, tatuaże, śpiewane wspólnie piosenki, elementy stroju, a w końcu sama energia.

Previous
Previous

Wycieczka do doliny Kłodzkiej

Next
Next

Buena Visła Mystic Pizza