Łysa Góra w Skarżysku Kamiennej
To już mój drugi koncert Łysej Góry, na którym jestem w charakterze fotografa. Nie będę ukrywał, to mój ulubiony zespół metalowo folkowy. Pierwszy koncert z warszawskiego klubu Voodoo był dla mnie ważny także z tego powodu, że to był właściwie mój pierwszy poważny fotografowany koncert, dlatego z pewną obawą jechałem do Skarżyska zastanawiając nad tym, czy da się wejść po raz drugi do tej samej rzeki, czy nie zaczynam opierać się za bardzo na wypracowanych wczesniej kadrach, ale gdy tylko wszedłem na teren, w którym znajduje się klub Semafor, całkowicie oczarowały mnie opustoszałe, pełne kolorów i ciekawych rekwizytów tereny. Wszystkie wątpliwości prysły.
Chwilę potem rozpoczęła się próba. Możliwość bycia na próbach i przygotowaniach przed koncertem to jedna z przyjemności bycia fotografem koncertowym. Uwielbiam to, do tego stopnia, że jak mam iść na koncert bez możliwości zajrzenia za kutrynę, czuję pewien niedosyt.
No a potem do klubu zaczęli napływać goście i się zaczęło. Skłamałbym, gdybym napisał, że pamiętam każdy element koncertu - pamiętam, że siedziałem w pogo na podłodze i robiłem zdjęcia tańczącym, że stałem na scenie za zespołem i czułem jak perkusja wybija mi rytm w piersi, pamiętam światło, gesty, zabawę ludzi, radosną atmosferę country fitness. Było niesamowicie, już nie mogę się doczekać następnego.





















































































